Mały chłopiec bawił się przed swoim blokiem. Biegał razem z kolegami za
szmacianą kulką, którą poprzedniego dnia dostał od mamy na urodziny.
Tymczasem kochana matula obserwowała go przez okno. Bała się o niego.
Ostatnio strach wzrósł. Rok wcześniej ojca małego Stasia zabrali na
przymusowe roboty do Generalnej Guberni. Gdyby nie sąsiedzi, już dawno
pomarli by z głodu.
Matka wykształcenie miała, jednak nie mogła
wykonywać zawodu. Była polonistką. Cudem uniknęła wywózki do Auschwitz.
Akurat wtedy była z małym Stasieńkiem u koleżanki. Dopiero gdy przyszła,
dowiedziała się, że do jej drzwi pukało Arbeitsmeit, by zgarnąć ją do
obozu lub na egzekucję. Dokładnie pamiętała to wydarzenie.
Ale teraz
nie było czasu na wspomnienia. Trzeba zająć się tym, co dzieje się
teraz. A teraz rozpoczyna się powstanie. Godzinę temu słychać już było
kilka strzałów.
Wróciła do rzeczywistości i spojrzała na chodnik,
gdzie przed chwilą bawił się syn. Skamieniała. Nie ma! Gdzie on jest?!
Nie myśląc długo, wybiegła szybko na klatkę, a potem przed kamienicę.
Rozglądała się, biegała, wołała. Żadnego odzewu. Nie ma.
